niedziela, 24 lutego 2013

Płatonow spłatał mi figla

Oczekująca od początku stycznia więc tym bardziej spragniona teatru, pobiegłam na Płatonowa w reżyserii Agnieszki Korytkowskiej-Mazur. 40 minut przed spektaklem stałam w foyerw pełni gotowa do przeżycia, wraz z aktorami Teratru Osterwy, fascynującej przygody.
Zaczęło się. Ciemno, mroczno, głucho...Scenografia uboga.Kolorystyki brak. Szary, szary, szary... Okrągły podest o nierównej strukturze skojarzył mi się z...Gwiezdnymi Wojnami....Biegajacy we fraku, Seriej (Paweł Kłos), przypominał mi rycerza Jedi. Pomyślałam: "Na pewno będzie walka bohatera ze sobą, a może zmiana w mózgu - nierównym podeście"...Przecodząc z anatomii do sztuki: sam Płatonow, w tej roli, Krzysztof Olchawa, wprowadza nas w temat przedstawiajac swoich towarzyszy. Ten zabieg, w moim odczuciu, wskazywał na spojrzenie na rzeczywistość Płatonowa, od jego subiektywnej strony. Teraz wiem kto mnie wodzi za nos. "Niech będzie" pomyślałam - "Płatonow pokaże swój świat".
Jedna z pierwszych scen, która powtarza sie kilkakrotnie: wszyscy siadają przy stole i rozmawiają posługujac się utartymi zwrotami grzecznościowymi.
Maska 20 lat przed Gombrowiczem? Komentarz: Czechow wielkim pisarzem był.
W spektaklu pijawiaja się również maski - maski szczurów. Gdy wkładają je uczestnicy biesiady, są aroganccy i niemili. Widzę, że Płatonow gardzi ludźmi, zniża ich do rangi zwierząt inteligentnych - czyli szczurów. Uważa, że kierują się instynktem i najniższym pobudkami, tak jak zwierzeta.
Cynizm, arogancja i pogarda dla ludzi jest widoczna na scenie w każdym geście, ruchu, slowie Płatonowa, wręcz odczuwam pogardę do siebie ze strony Płatonowa. Chociaż, dla mnie to już pogarda tak mocna, przez grę aktorską, szarość scenografii i jej symboliczną obecność, że mam już wrażenie, że reżyser, a nawet sam Krzystof Olchawa mną gardzi. Nie wiem czy to efekt zamierzony ale jedno jest pewne: trudne doświadczenie, szczególnie, przy założeniu przeżycia fascynującej przygody. Efekt szoku jednakże osiągnięty. Płatonow pokazał mi swój świat. Doceniam kunszt reżyserski ale szczerze mówiąc nie sadzę, żeby przeciętny widz był gotowy na na tak surowe przyjęcie. Jego odbiór może nie wiązać się z zachwytem ale czasami może wiazać się z ciekawością, która będzie pchała kolejne tłumy do obijrzenia spektaklu.
Nie mogę pominąć gry aktorskiej pozostałej grupy aktorów.
Generałowa (Marta Ledwoń)  ma rewelacyjny tembr głosu, spójny z jej ruchami, niezależnej kobiety i tekstami świadomej kobiety. Dzięki jej zdecydowanej postawie nie odważę się ocenić jej etyki.
Daniel Dobosz, którego widziałam po raz pierwszy,  przekonał mnie do siebie idealnym dopasowaniem do postaci chybotliwego, nie bardzo wiedzącego czego chce, nieporadnego ale potrafiącego wyłudzać Nikołaja.
Kolejna rola, która zwróciała moją uwagę,  to syn Żyda Wengerowicza, grana przez  Daniela Salmana. Młody człowiek z ideałami, nie poddający się manipulacjom głównego bohatera, mający swój sposób na życie, ciężko pracujący na swoje lepsze życie ale też znajacy możliwości kontaktowe, poważanego ojca.
Sergiusz, grany przez Pawła Kłosa, to szalony romantyk, za którego przyszłość bierze odpowiedzialność Generałowa. Chciałabym go widzieć jako rycerza Jedi ale to podróbka bez cech szczególnie wyróżniajacych....chaos i niepewność przebijają do widza.
Wprowadzenie do sztuki młodej Sofii (Lidia Olszak) obok Generałowej to jak picie młodego i starego wina. Pozwala to na uwydatnienie młodego "chcieć" i starszego, wzbogaconego doświadczeniem "być" i pokazanie gdzie jest szaleństwo a gdzie dopasowanie do rzeczywistości. Nadal nie oceniam etyki Generałowej.
Tak samo cyniczny jak Płatonow jest Osip, grany przez Wojciecha Rusina. Czechow pokazuje jak niedaleko jest zwykłamu złodziejaszkowi do poważanego Pana - w tym przypadku - bogatego Żyda Wengerowicza ora jak mogą ze sobą ściśle współpracować, podczas gdy spłeczeństwo tego nie widzi i nigdy o czymś takim nie pomyśli.
 Powtórzę jeszcze raz, majac na uwadze fakt, że Czechow miał 20 lat jak napisał tą sztukę: Czechow wielkim pisarzem był.
Płatonow ma żonę. To niespodzianka...Jego żona to Sasza (Teresa Sztejman-Lipowska) - bidula, która kocha i cierpi, żyje dla syna i męża, męczennica rodzinna. Płatonow uważa ją za nic nie wartą kobietę, bez ideałów porównuje ją do młodej, nowokultoruowo wyzwolonej Soni. Z powyższej sceny nasuwa się wniosek: miłość żony do męża, całkowicie mu podporzadkowanej nie ma sensu, jest nudna.
Wreszcie Bugrow (Tomasz Bielawiec) - jedyne światełko a raczej kolor spektaklu. Bogactwo i kolory idą ze sobą w parze wg kostiumologa spektaklu. Konkret za konkret i Pana nie ma. Wszystko tak jak należy.
Pietrin (Piotr Wysocki), przedstawiciel starszego pokolenia, widziany jest przez Płatonowa jako kolejny szczur, ktory albo coś zyska albo zostanie z niczym ale swojego chce i kropka.
Postać Jerzego Kurczuka - Szczerbuk - to typowy obraz służb państwowych, co to wypić i zabawić się lubi.
Głagoliew (Roman Kruczkowski) i Syn (Przemysław Gąsiorowski) zdają się być wystawieni na próbę swojej miłości, a może świadczą o jej braku...? Ojciec i syn, każdy swoje cele a przede wszystkim nie interesuje ich nic poza swoją wygodą i spelnienim ambicji.
Pominełam rolę Marty Sroki - Maria - której imponuje Płatonow, ale dobre obyczaje nakazują zachowywać się zgodnie z przyjętymi standardami społecznymi. Zachowuje się zgodnie ze standardami społecznymi, gdy patrzy społeczeństwo, ale gdy nie patrzy robi to czego wewnętrznie potrzebuje. Czyż to nie sztuka na dziś?
Na koniec Trylecki- Jerzy Rogalski - wpisuje się w pzeciętnego rosjanina poczatku XX w.,   50-60-letniego ojca, który został sam i topi smutki samotności w gorzałce.
Przyznaję, że potrzebowałam trzech dni żeby otrzasnąć się z szoku jakiego doznałam na spektaklu, ale czyż nie o to chodzi...?

źródło: teatr.lublin.pl 
Cytat tygodnia:
Boże, nie daj mi osądzać tego lub mówić o tym, czego nie wiem i nie rozumiem.
Antonii Czechow

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz