sobota, 1 marca 2014

Replay

Mniej więcej rok temu podjęłam się ostrego treningu żeby osiągnąć dobre wyniki w biegu ulicznym. Niestety tuż przed biegiem doznałam kontuzji ale teraz powracam! Zamierzam biec w kwietniu w biegu! Nie będę ćwiczyć aż tyle ile ćwiczyłam rok temu ale zamierzam biec! To jest moje paliwo na najbliższe półtorej miesiąca. Zacznę od ćwiczeń mięśni głębokich - na gymball, za 2 tygodnie zamierzam biegać interwałowo, co drugi dzień w czasie 1 godziny a później zacznę trening mieszany: interwał, wysiłek. Przez najbliższe 2 tygodnie zastosuję po raz pierwszy trening metaboliczny  o nazwie TABATA.
Tabata polega na
1. wyborze  ćwiczenia angażującego jak najwięcej mięśni (np. półprzysiad)
2. wykonywaniu takiej ilości powtórzeń jaką jesteśmy w stanie wykonać w ciągu 20 sekund
3. odpoczynku 10 sekund
4. powtórzeniu całości 7 razy.
trening trwa 4 minuty.
Plan już jest, pozostała tylko realizacja. Oby się udało tym razem...

źródło: naszekielce.com
Cytat tygodnia:
Mówisz mi,że zaczy­nasz no­wy roz­dział w życiu a ja ciągle widzę,że do­pisu­jesz no­we wer­sy do starego.
 
 

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Słodko-gorzko o Polakach

Nie czytałam scenariusza Pawła Demirskiego do spektaklu Był sobie Polak, Polak, Polak i Diabeł… czyli w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały zużyte w reżyserii Remigiusza Brzyka ale spektakl mnie powalił na kolana!
 W sztuce mamy reprezentantów różnych grup społecznych.  Przerażonego konfrontacją ze swoją zmarłą matką generała z czasów PRL (Krzysztof Olchawa), oskarżonego o pedofilię arcybiskupa (Paweł Kos), prostackiego ale urokliwego dresiarza (Wojciech Rusin), niemieckiego turystę‑amatora seksturystyki (Przemysław Gąsiorowicz),  dwie ocalone z Auschwitz (Marta Sroka, Halszka Lehman), dziecko porzucone przez rodziców, którzy wyjechali do pracy za granicę (Daniel Dobosz) i wykształconą i ambitną aktorkę (Marta Ledwoń).
 Sztuka przybrała formę groteski, gdzie trzonem spektaklu jest rozmwa przedstawicieli poszczególnych grup społecznych w Polsce, na przestrzeni od II wojny światowej do czasów obecnych. Aktorzy, ucharakteryzowani na trupów, z sinymi ustami i strugami zaschniętej krwi na niedawno zadanych ranach siedzą w metalowej klatce urządzonej jak pokój mieszkalny.  Każdy z uczestników spotkania opowiada swoją historię śmierci.
 Spektakl jest wręcz przesycony mnogością rekwizytów: mowa  o niemowlętach - każdy trzyma lalkę w ręku, mowa o czasach PRL - idą w ruch pałki, kaski i tarcze ZOMO, oczywiście nie obyłoby się bez napisów stylizowanych na SOLIDARNOŚCI, a jak mowa o pobiciu niemieckiego turysty -flaga niemiecka itd.
 W głębi znajduje się podest, opasany biało-czerwonymi taśmami roboczymi, na którym w finale wszyscy się zgromadzą, głośno marząc, z kim chcieliby spotkać się w niebie.
Nie bez znaczenia jest fakt kilkukrotnej wypowiedzi ocalonej z Auschwitz, że lepiej ją traktowali naziści w Auschwitz niż urzędnicy polscy. Praca była w obozie nazistowskim a teraz jej nie ma - podkreślała.
Dymirski bądź Brzyk zaaranżował coś w rodzaju polskiego seansu lękowego, podczas którego w groteskowej formie ujawniały się wady narodowe Polaków. Każdą swoją opowieścią bohaterowie odsłaniali jakiś społeczny punkt zapalny: traumy wojny mieszały się z ekonomicznym wykluczeniem, niskie zarobki z niezamkniętą historią, rozterki neoliberalnej gospodarki i przymus emigracji z seksualnymi aferami w Kościele katolickim. Analizując wątki dramatu, uderza zbieżność tematów z tym, czym na co dzień atakują nas dziś media.

Wg mnie spektakl pokazuje 2 wyraźne nurty, do których ciągnie Polaków, chcąc nie chcąc, oparte na wierze w Boga bądź braku wiary w Boga.
  Oczywiście reżyser pokazuje jaka jest wiara Polaków (wg niego), a pokazuje, że bywa płytka. Co prawda otoczona figurkami Matki Boskiej, ale czy żyjąca zgodnie z przykazaniami? Postać biskupa, przedstawiono jako zawsze popierającą Kościół ale ten Polski Kościół.
 Spektakl usprawiedliwia Polaków, pokazując również jakie są motywy ich postępowania. Znajdują się oni w sytuacji, która wydaje się być tak poniżająca, że są ofiarami. Można by powiedzieć, że sytuacja (coś zewnętrznego, zupełnie niezależnego) ich zmusza do konkretnych zachowań. Pokazuje również, jakie były konsekwencje złych czynów dla całych rodzin - np. rodzina Wandy uciekinierki z obozu, która została zabita i oczerniona już na wolności przez koleżankę współuciekinierkę, gdzie za niegodziwości Wandy  rodzina została wypędzona ze wsi.
Uciekinierka ocalała z obozu jest zdeklarowaną katoliczką ale z obozu wyniosła - jak jej się wydawało - złoto. Jej  śmierć jest uwarunkowana  brakiem pieniędzy i wizytą komornika. Zrozpaczona postanowiła się podpalić. Sprzeczność goni sprzeczność w katolickiej postawie.
Przeciwstawnością katoliczki jest postać wykształconej aktorki, która marzy o wielkich scenach. Dla niej największą wartością, tuż po aktorstwie, są pieniądze, zakupy, duże sławne miasta świata. Poza tym nie ma żadnych wartości. Znamienne jest jej pytanie: po co mi tożsamość narodowa, ubiorę się w nią? Po co mi religia, ubiorę się w nią? Po co mi wiara, ubiorę się w nią? Czy nie ma odzwierciedlenia w dzisiejszym pojmowaniu rzeczywistości ???
Wspomnę jeszcze tylko o przesympatycznym dresiarzu, dla którego, jak się okazało miłość do dziewczyny była najważniejsza. Wściekłość, że nie może jej zapewnić godnych warunków życia zakończyła się jego śmiercią.
Generał z czasów PRL został pokazany jak człowiek, który nie boi się nikogo, poza swoją matką. Boi się, że to ona go rozliczy z przeszłości.
I to jego znamienne pytanie: Co to jest społeczeństwo?  - przystające do dzisiejszych czasów, bo każdy ma inną odpowiedź.
Turysta niemiecki jest pokazany jako ofiara, która zginęła za aparat fotograficzny, chociaż przyjechał do Polski na seksturystykę, co miałoby stanowić nie o anomalii a o normie.
Współczesną ofiarą-Polakiem jest chłopiec, który został porzucony przez rodziców. Ci wyjechali zarabiać na chleb do Londynu. Ma swoje marzenia o grze w piłkę nożną z Ronaldo ale przede wszystkim potrzebuje zainteresowania i miłości.
 Głoszone są opinie dotyczące neoliberalnej gospodarki a następnie są one dystansowane. Za chwilę jest krytykowana hasłowo Unia Europejka. Po czym po "grubych" tematach przeplatane są pojedyncze mniejszej wagi indywidualne historyjki.
 Jedno jest pewne: ile osób na sali, tyle opinii o spektaklu ale każdy znalazł tam coś dla siebie: coś co go  dotknęło i coś co go zachwyciło. Studnia bez dna dla interpretacji spektaklu. Nie ma polemiki ale jest mnogość różnych głosów, przeciwstawnych głosów, które tak jak w dzisiejszej rzeczywistości, są obecne.
Słowa, które miały wartość: społeczeństwo, tożsamość narodowa, wiara, religia nie mają wspólnego mianownika - dla każdego znaczą coś innego lub nie znaczą NIC.
Spektakl jest ryzykowny, momentami wulgarny, momentami :śmiech przez łzy" ale  niezwykle interesujący.

źródło: www.teatr.lublin.pl (fot.Bartłomiej Sowa)

Cytat tygodnia:
Niewiele jest za­let, których Po­lacy by nie mieli, i niewiele jest też wad, których umieli­by się ustrzec. 
Winston Churchill


wtorek, 31 grudnia 2013

Nowa Europa

Jest niedziela, 29.12.2013 r. godzina 18.20. Leżę na łóżku zmęczona i nagle do głowy przychodzi ta myśl: a może by tak pójść do teatru na 19-tą? Za minutę stałam już na nogach. 10 minut później, wystrojone z koleżanką Gosią w czarne suknie, wychodziłyśmy z domu. Jadąc do teatru zastanawiałyśmy się czy jeszcze są dostępne bilety, jednocześnie mając nadzieję, że uda nam się tego wieczoru obejrzeć spektakl "Napis".
Pospiesznie zaparkowałam samochód - w bramie - i wbiegłyśmy do foyer. "Są bilety" - wykrzyknęłam z  radością. Po kilku minutach siedziałyśmy już na balkonie, naprzeciw sceny.
"Napis" autorstwa Gérald Sibleyras - współczesnego dramaturga francuskiego urodzonego w Paryżu w 1961 r. , został przełożony przez Barbarę Grzegorzewską i wyreżyserowany przez Artura Tyszkiewicza.
Jestem zdumiona, jak znakomicie sztuka wpisuje się w dzisiejsze czasy. Wokół słyszymy: "Jesteśmy w Europie! Jesteśmy światli, cywilizowani, wykształceni. My zglobalizowani Europejczycy! Tolerancyjni, partycypujący społecznie, oświeceni, błyskotliwi, wyrozumiali, zdrowi, wysportowani - w każdym wieku… 
 Rzecz się dzieje w apartamentowcu, bogatej dzielnicy gdzie wprowadziło się młode małżeństwo Lebrun.
 Po zaledwie dwóch tygodniach w windzie pojawia się na temat pana Lebrun wulgarny napis. Znieważony i dotknięty niesprawiedliwym we własnym mniemaniu osądem nowy lokator rozpoczyna „śledztwo”, dzięki któremu poznaje bliżej sąsiadów, a przy okazji zderzyć się z ich nowoczesnym i oryginalnym światopoglądem. Jednocześnie ten początkowo prostolinijny, delikatnie broniący swej niezależności bohater zaczyna się zatracać w obronie swoich konserwatywnych poglądów.
Nad podziw trafna jest rozmowa na temat różnicy pomiędzy chłopcem a dziewczynką. Nowocześni sąsiedzi twierdzą, że nie ma różnicy pomiędzy dziewczynką a chłopcem i nie można ukierunkowywać płciowo dzieci. Pan Lebrun jest zirytowany podejściem sąsiadów. Pokazuje im jak bardzo wykluczyli swojego dawnego sąsiada, który nie mógł jeździć na wrotkach podczas święta dzielnicy. Tu właśnie wkrada się watek animacji. Animacja jest obecnie prezentowana jako najwyższe dobro społeczeństwa lokalnego. Autor spektaklu pokazuje nam, że animacja w krajach zachodu poszła tak daleko, że osoby nie biorące udziału np. w święcie chleba, są wykluczone społecznie. Nie można tak po prostu nie uczestniczyć w święcie chleba! 
Na koniec kilka słów o grze aktorskiej.
Głównych bohaterów, tj. małżeństwo Lebrun grają: urocza Lidia Olszak i przekonywujący Daniel Salman.
Sąsiedzi to: Pa i Pani Choley: zgrany duet -Tomasz Bielawiec i Jolanta Rychłowska oraz Artur Kocięcki jako szczery do bólu Pan Bouvier  i Anna Trończyk jako kochająca slogany mediów (ale ich nierozumiejąca) Pani Bouvier.
Jeśli chcecie posłuchać rozmów nowoczesnego europejczyka, zapraszam na spektakl. Na pewno będzie przyjemnie, dostatnio i radośnie… A i rozmowa będzie zapewne miła…sympatyczna…politycznie poprawna…

źródło: www.teatr.lublin.pl

Cytat tygodnia:
"Świat jest jedną wielką restauracją."
Woody Allen

piątek, 27 grudnia 2013

Krzyk

Korzystając z kontenstacji teatralnych, które miały miejsce w Lublinie, pobiegłam na spektakl "Osad" w wykonaniu Teatru KRZYK.
Nie było łatwo....

W teatrze KRZYK gra 7 młodych aktorów: Anna Giniewska, Marcin Pławski, Mateusz Zadala, Patryk Stolarz, Szymon Lewiński, Tomasz Litra oraz Mariusz Bolałka, pod pieczą reżysera Marka Kościółka.
Scenariusz i scenografia została stworzona przez Zespół Teatru Krzyk.
KRZYK to polski teatr alternatywny, założony w 2002 roku w Maszewie (zachodniopomorskie) przez Marka Kościółka, byłego aktora Teatru Brama i absolwenta Akademii w Gardzienicach, który jest kierownikiem teatru i reżyserem spektakli. Utworzony został w maszewskim Ośrodku Kultury i Sportu, od roku 2007 działa niezależnie jako stowarzyszenie teatralne. Gospodarz organizowanych w Maszewie festiwali: Ogólnopolskiej Biesiady Teatralnej Wejrzenia (od 2006) i Ogólnopolskich Spotkań Młodego Teatru "Krzykowisko" (od 2009).

Widownię usadzono na scenie. Zapadł mrok, ciemno i niebezpiecznie.  Rozpoczyna się spektakl: gra na fortepianie. Wchodzą aktorzy, wtaczają skrzynię i rozmawiają.
Czworo aktorów tworzy artystyczny szczyt. Świetnie się ze sobą dogadują, przymilają się do siebie wzajemnie, chwalą siebie nawzajem, po prostu miód. Nadzwyczajne, jak bardzo dobrze artyści dogadują się z urzędnikami, którzy decydują o ich bycie, jak bardzo są urzędnikom posłuszni.To miała być scena pokazująca jakie, w artystycznym świecie,  panują zasady. Wszyscy się trzymają razem, jak są na jednej imprezie. Wtedy kurtuazyjnie ze sobą rozmawiają. Tam panują określone zasady, których wszyscy się trzymają, żeby nie wypaść z "dostojnego, artystycznego świata".
W pewnym momencie, ze skrzyni wychodzi dziwacznie ubrany chłopak, któremu absurdu dodaje wrotka na jednej nodze. Ubrany on jest jak kolorowa kurka, i tej swojej dziwności jest ciekawy, bardzo artystyczny. Czwórka bywalców kultury mocno mu się przygląda, obawia się go, nie dopuszcza go do swojego grona, ale jednocześnie wykazuje zainteresowanie nim. Wręcz się go obawia, stąd wszyscy czworo trzymają się razem, wiadomo: "w kupie siła". Nieznany jest uparty, krąży wokół świty. Świta zauważa, że obcy chce wejść  do ich świata. Wymyśla dla niego coraz bardziej upokarzające zadania do wykonania, mówI:"zatańcz", ten tańczy itd. Ostatecznie nieznany nikomu artysta zostaje, na życzenie światka artystycznego, bez ubrania, opluty i zbezczeszczony. Dla wejścia w ten świat, zrobił wszystko co mu kazano, tym samym tracąc siebie samego. 
Aktualność spektaklu  wydaje się  absolutna! Kto odważa się mówić wprost o rzeczywistości? Krzyk,  to jest krzyk artysty, który dokonuje wyboru: 
albo sprzedaje siebie za cenę sławy,
albo robi to co kocha w sposób jaki mu dyktuje dusza  bez ogromnej sławy i nadmiaru pieniędzy.
Trzeba znać sens życia żeby dokonać wyboru.....

źródło: https://www.facebook.com/events/160603494090780/

Cytat tygodnia:

Jeśli ludzie wokół Ciebie naprawdę są negatywni, to zamiast ich małpować i czynić własne życie koszmarem, pilnuj własnego szczęścia, odmawiając pójścia w ich ślady.
Ben Sweetland


wtorek, 5 listopada 2013

Recepta na szczęście

 Jedno jest pewne: szczęście pochodzi od wewnątrz. Zaraz to udowodnię.
Szczęście to coś czego wszyscy ludzie pragniemy, definiując je każdy na swój sposób - i tu zaczyna się zabawa w poszukiwanie szczęścia.
Najczęściej szczęście jest definiowane pozytywną emocją, dobrym samopoczuciem,  spełnianiem  marzeń lub.... wypełnianiem planów i osiąganiem celów. W każdym  przypadku to każdy z nas wyznacza co jest dla niego szczęściem, więc dlaczego by nie osiągnąć swojego szczęścia???
Zazwyczaj szczęście to cel ambitny, dla którego, w naszej mentalności, musimy się poświęcić, coś co jest trudne  i żeby je osiągnąć należy być precyzyjnym. Otóż to - precyzja! Precyzja jest ważna zarówno na etapie wyznaczania sobie swojego szczęścia. Myślę tutaj o wszelkich możliwych detalach które wg nas stanowią szczęście - od samopoczucia po obraz, a wszystko ze szczegółami.
Drugi krok to odpowiedź na pytanie i podjęcie decyzji przez każdego z nas "czy podejmuję się osiągnięcia szczęścia?". Już podjęcie pozytywnej decyzji przybliża nas do osiągnięcia szczęścia.
Następnie potrzebna jest konsekwencja, dzięki której codziennie będziemy wykonywać wszystkie czynności precyzyjnie, patrząc przez pryzmat naszego szczęścia. Nieważne co się wydarza, zawsze pozostajemy wierni swojemu szczęściu. W międzyczasie osiągamy coraz większą precyzję w wykonywaniu wszystkich czynności : od porannego wstawania i przygotowywania się do wyjścia do pracy po realizację najbardziej wymagających projektów. Nabywamy umiejętności i nawyki, dla pragnienia szczęścia. Tutaj nie jest ważne czy wykonywana przez nas czynność jest na pierwszym miejscu w skali priorytetów czy na ostatnim, wszystko wykonujmy z precyzją i konsekwencją, mając w tyle głowy wizję naszego szczęścia.
Łatwiej jest osiągać szczęście pracując nad sobą poprzez ćwiczenie precyzji i konsekwencji widząc we wszystkim co robimy szczęście innych ludzi - to już "przedmieście szczęścia".
W ten sposób, nieopatrznie, powstaję wartość: "czynienie dobra, jak najlepiej potrafię, na rzecz innych ludzi". ....Do tego dodać garść entuzjazmu i szczęście gotowe.
POWODZENIA!!!

rys. źródło: www.we-dwoje.pl

Cytat tygodnia:
w NATURZE CZŁOWIEKA TKWI COŚ INTRYGUUJĄCEGO, GDYŻ FAKTEM JEST, ŻE LUDZIE ODNOSZĄCY NAJWIĘKSZE SUKCESY WKŁADAJA WIĘCEJ PRACY W ŚWIADCZENIE USŁUG, KTÓRE MAJĄ PRZYDAĆ SIĘ INNYM, NIŻ GDYBY ROBILI TO TYLKO DLA PIENIĘDZY.
Napoleon Hill




poniedziałek, 21 października 2013

Moi Mili!..znowu biegam!!!!

Po półrocznej przerwie znowu biegam! Z pogardliwego tonu i miny mojego ortopedy mogłam wyczytać: "wariatka"....ale nieważnie, ważne moja noga jest już zdrowa i mogę hasać po osiedlu, czerpiąc endorfiny z powietrza i energię do życia z biegania. Biegam już szósty dzień. Czuję się FANTASTYCZNIE. Czuję swoje mięśnie, jak zaczynają się kształtować i wracać do formy: mięśnie brzucha, mięśnie uda i podudzia, mięśnie stóp i pośladków, mięśnie grzbietowe i szyjne....FANTASTYCZNE! Znowu kontroluję większość mięśni mojego ciała, dbając o mięśnie głębokie, które uruchamiam przed biegiem,na gimball'u. Nie potrafię wyrazić słowami jaką wolność daje kontrolowanie swojego ciała i oddechu a także swojego umysłu. Obecnie przechodzę test 30-dniowy, co oznacza, że choćby się paliło i choćby wybuchła nagle wojna to przez 30 dni będę biegać. Jak przejdę test 30-dniowy, podczas którego wypracuję nawyk biegania, wtedy rozpocznę drugi etap...ale o tym napiszę mniej więcej za 24 dni. Tymczasem polecam pracę nad ciałem, bo z niego czerpie umysł.

rys. źródło: www.janow.pl
 
Cytat tygodnia:
Nic tak nie wpływa na ducha jak ciało.
 
Witold Gombrowicz, Ferdydurke

niedziela, 29 września 2013

Sportowy finał


Od kwietnia nie biegałam.  Mój ból - ale ból wewnętrzny, spowodowany niemożliwością startowania w biegu  - był tak ogromny, że przez 2 dni przychodziłam do pracy i nic nie mówiłam. Koleżanki z pracy uznały, ze jest ze mną naprawdę źle skoro nic nie mówię i próbowały mnie ratować z depresji. Udało im się! Zbierałam chipy na mecie czwartej dychy i bardzo jestem wdzięczna moim koleżankom za wsparcie!
Zrekompensowałam sobie brak uczestnictwa w biegu zbieraniem chipów również na Maratonie Lubelskim. Świetne doświadczenie!
Od początku maja gram w tenisa ziemnego, co prawda ze stabilizatorem na nodze i we wkładkach ortopedycznych ale sport jest fantastyczny.
Oto 2 dni temu mój ortopeda stwierdził, że mogę biegać! Hurra, hurra, hurraa
Zacznę bieganie jak tylko sprawię sobie nowe buty, co by w nich wkładki ortopedyczne umieścić.
Tymczasem moja energia jest zużywana podczas intensywnej gry w tenisa, co polecam. Tutaj pracują nie tylko nogi w koordynacji z rękami ale i głowa. Warunek podstawowy dobrej gry to rozluźnienie (kojarzy mi się to z pracą przy pszczołach).
Jednocześnie przyznaję, że równowaga, o której piszę: pomiędzy ciałem, duchem, sercem i rozumem została poważnie zachwiana przed biegiem w kwietniu, kiedy to skręciłam staw sokowy.
Nie wiem co będzie dalej, bo teraz poza bieganiem jestem uzależniona również od gry w tenisa. Sport uzależnia!
Cytat tygodnia:
Trening zajmuje się nie obiektem, ale duchem człowieka i emocjami człowieka.
BruceLee